Grudzień. Za kilka dni Święta Bożego Narodzenia. Właśnie panuje okres, w którym ludzie nieśmiało życzą sobie Wesołych Świąt.
warszawa.naszemiasto.pl |
Nagle, na chodniku, widzę leżącego twarzą do ziemi mężczyznę, na oko +40. Ubrany jest normalnie: jeansy, bluza, kurtka. Nie widać po nim by był bezdomny. Twarz opiera na dłoniach. Nie rusza się.
Jak na złość tego dnia zapomniałam wziąć do pracy telefon komórkowy! Biegnę szybko do domu po telefon. Wystukując kod do domofonu widzę, że jakiś w pół starszy mężczyzna zatrzymuję się przy leżącym. Patrzę co robi otwierając furtkę, bo a nuż mu pomoże, zadzwoni po karetkę. Nie. Nic. Przechodzi obojętnie.
Otwieram drzwi od domu, a tu stoi tata w kurtce - szykował się do wyjścia z psami.
- Masz telefon?! - pytam poddenerwowana
- Nie, a co się stało?
- Jakiś mężczyzna leży na chodniku, na wznak, a ja nie mam!
Biegniemy razem na dwór. Widzę jak dwie kobiety, idące z naprzeciwka, zbliżają się w stronę leżącego - nawet się nie zatrzymały. Nic. Przeszły obojętnie.
Dzwonię po karetkę, a tata sprawdza czy mężczyzna żyje. Dotyka go delikatnie, mężczyzna próbuje unieść głowę, ale opada bezwładnie na ziemię. Kolejna próba - to samo. Nie czuć od niego alkoholu.
Nagle, z bloku obok, ktoś wychodzi. Podchodzi do leżącego i zdecydowanym ruchem odsłania mu kaptur z głowy. "To mój syn" - mówi. Tata pomaga mu podnieść leżącego.
- Córka wezwała karetkę. Odwołać? - Pyta tata.
- Tak. - Odpowiada ojciec leżącego po chwili zawahania. - To padaczka alkoholowa. Jak on sobie nie pomoże, to nikt mu nie pomoże... . - Mówi, nie wiadomo czy do nas czy bardziej do siebie.
I prowadzą ledwie idącego mężczyznę do domu.
Jaką trzeba być osobą by się nawet nie zatrzymać?! Ba! Nawet nie zwolnić kroku!
Ja rozumiem, że panuje znieczulica. Dwie grupy gimnazjalistów czy gimnazjalistek bije się w autobusie i nikt nie reaguje, bo sam nie chce oberwać. Rozumiem, na prawdę. Ale tu leży dorosły facet, sam, na chodniku, nocą. Otoczenie nie stwarza zagrożenia.
Kim trzeba być, by nawet nie sięgnąć po telefon i nie zadzwonić po karetkę?! Przecież ta osoba mogła zemdleć przez cukrzycę, mogła zasłabnąć, mogła mieć zawał, mogła mieć zwykłą padaczkę. Nie musiał to być pijak i ćpun. Są dziesiątki przyczyn, dla których ktoś może upaść, zemdleć, osłabnąć.
Na dworze było zimno. Nie wiem jak długo ten mężczyzna leżał nieprzytomny. Ale mógł się wyziębić. Mógł umrzeć.
Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co ja bym czuła przechodząc obojętnie koło kogoś takiego. Nie było by chyba dnia, bym się nie zastanawiała czy przeżył, co mu było, czy ktoś mu pomógł, czy może przeze mnie zmarł - przez moje obojętne przejście.
Na prawdę ludzie tak bardzo pilnujecie swojego nosa? W internecie jest pełno cioć_złota_rada, hejterów, mądrali i co_to_nie_ja. Wyrzuć papierek po cukierku na ulicę, a zaraz jakieś babsko opieprzy Cię, albo zacznie szczekać na cały głos "co to za dzisiejsza młodzież! Śmieci! Papierki rzuca na prawo i lewo a tu o kosz! Proszę spojrzeć! Tu kosz!"
Ale takie babsko widzi nieprzytomną osobę i nic.
Wstyd mi ludzie. Takie zachowania są niedopuszczalne!
tapety.joe.pl |
To teraz ja się Was pytam: Wyobraźcie sobie, że Wasza mama, tata, mąż, Wasze dziecko - ktokolwiek - zemdlał na dworze, zimą. Kto z Was chciałby, by nikt mu nie pomógł? By nikt się nawet nie zainteresował. Kto? I co byście poczuli gdybyście usłyszeli od sanitariusza "przykro mi, zmarł - nikt w porę nie zareagował i zmarł z wyziębienia".
Może z tą śmiercią przesadziłam. Ale uwierzcie mi - różnie bywa. Dlatego apeluję do Was byście REAGOWALI! Nawet jeśli boicie się podejść do leżącego - zadzwońcie po policję, po karetkę. Zróbcie COKOLWIEK.
Niereagowanie mówi o Was jedno - jesteście strasznymi szujami. Nie macie prawa ani mówić o sobie, ani myśleć o sobie w kategorii "dobry człowiek".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz