Godzina 14:00. Koniec pracy. Powrót do domu dłuższy niż zwykle. Skąd te korki?! Na prostej drodze! Poza miastem! "Jedziemy na działkę?" - piszę smsa już sfrustrowana tempem jazdy.
- Jak to, dziś?! Nie masz jutro pracy?
- Mam na 14.
- Ok, już nas pakuję!
- Mam na 14.
- Ok, już nas pakuję!
I jesteśmy! Tylko my. Razem na działce. Z dala od miasta. Od ludzi. Po drodze widzimy kicającego zająca. (..) W domu rozpalamy kominek, lampka wina, ulubiony lakier na paznokciach (głupota która tak w tym momencie cieszy).. - jest idealnie. Relaks. Tylko pilot od telewizora nam się zgubił. Ale to nieważne. Zawsze przecież grający telewizor może Cię obudzić o 3 w nocy a Ty możesz wstać i go wyłączyć. I nawet Cię to nie denerwuje.
Nastawiasz budzik na 6. Najpóźniej na 9 musisz być w Warszawie. Budzik nie dzwoni a Ty budzisz się o 8. Kawa, śniadanie i... czas się zbierać. Otwierasz drzwi i widzisz..
..jesień za oknem. Mgła. Ten spokój. To nic: cisza. Koi, koi oczy. Mozolnie pakujemy się - nie spieszymy. Gdzieś tam psy nasze ganiają się.
I wracamy RAZEM. Pustymi zamglonymi drogami. Do domu. Do pracy. Ale jacy wypoczęci! Ileż to, jak niewiele człowiekowi potrzeba do nabrania sił. Jeden sms: jedziemy na działkę? Szybka, krótka piłka.
Niby to kosztuje. Przecież samochód na powietrze nie jest. Przecież to nie ma sensu - jedziesz by wrócić. Ale warto. Jest sens Warto na jeden dzień, jedną noc wyjechać żeby chociaż zobaczyć coś innego. Pobyć w innym otoczeniu. Pooddychać innym powietrzem. Pobyć samemu - na (nie takim) końcu świata. Wypad we dwoje by nie zwariować.
Bo życie składa się z małych przyjemności :)
Ps. Tak właśnie spały nasze psy w drodze do Warszawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz